<
p style="text-align: justify;"><strong>Z Łukaszem Kisterem rozmawia Roman Mańka</strong></p>
<strong>Jak Pan ocenia zabezpieczenie Polski w dziedzinie bezpieczeństwa ekonomicznego?</strong>
<p style="text-align: justify;">Najlepiej widać to na przykładach budowy autostrady A-2 i Stadionu Narodowego. Więcej nie trzeba mówić. Wystarczą te dwa spektakularne przykłady. W tych przypadkach starty idą w miliardy złotych. Okazuje się, że w Polsce nie istnieje coś takiego jak ochrona interesów ekonomicznych. Nie ma kontrwywiadowczej osłony najważniejszych sektorów gospodarczych naszego kraju. Bo nie możemy mówić o ochronie interesów ekonomicznych wtedy, kiedy dana inwestycja nie dochodzi do skutku, kiedy państwo ponosi poważne straty. W tej sytuacji straszymy wszystkich prokuratorem. Za późno – w takich bowiem sprawach działania post factum już nie pomogą interesom ekonomicznym państwa. A tylko nas ośmieszają i narażają na międzynarodowy szwank. Trzeba sobie powiedzieć jedną rzecz – zabezpieczenie ekonomiczne państwa musi zaczynać się od etapu pomysłów na inwestycję. Już sam projekt konkretnego przedsięwzięcia powinien podlegać ochronie i osłonie kontrwywiadowczej. Już na tym etapie należy konstruować hipotetyczne scenariusze ewentualnych niepowodzeń. W momencie, kiedy już dokonano wyboru wykonawcy inwestycji jest za późno. Ale wtedy również nie powinniśmy zaniedbywać obowiązku dokonywania analitycznej oceny działań inwestycyjnych. To trzeba przez cały czas analizować – służby państwa muszą być czujne. Tymczasem w Polsce służby zaczynają interesować się inwestycją dopiero wówczas, gdy zostanie ona przerwana. To jest już po przysłowiowej „herbacie”. Co wówczas kontrolować?! Przecież tej inwestycji już w praktyce nie ma. Ona została wstrzymana. Po co więc ją kontrolować?!
<strong></strong></p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Pracował Pan w Centralnym Biurze Śledczym. Czy skuteczność walki tej wyspecjalizowanej jednostki ze zorganizowaną przestępczością jest wystarczająca?</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Często zapominamy o tym, że CBŚ jest tylko częścią Policji. To nie jest jakaś samodzielna super służba śledcza. W ramach całego problemu zwalczania przestępczości CBŚ ma bardzo szerokie spektrum zainteresowań i musi działać na rozległym polu. Dlatego też działania tej struktury nie zawsze są skuteczne. Często jest też tak, że wymagania są większe niż możliwości realizacji. W ogóle policja jako służba ścigająca przestępstwa jest raczej organem reaktywnym, podejmującym działania post factum. W tym obszarze powinniśmy się skupić głównie na służbach specjalnych. To jest zadanie dla nich. Chodzi przede wszystkim o przedsięwzięcia analityczne, zabezpieczające, wyprzedzające. Trzeba prowadzić działania proaktywne. W tym przypadku kluczowymi instytucjami są Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Centralne Biuro Antykorupcyjne oraz (w obszarze wojskowym) Służba Kontrwywiadu Wojskowego.
<strong></strong></p>
<p style="text-align: justify;"><strong>One dobrze działają?</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Jak widać nie!
<strong></strong></p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Jaki jest stopień fraternizacji zorganizowanych grup przestępczych ze światem ekonomii i polityki?</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Pomiędzy tymi środowiskami zawsze istniała symbioza. Ale też trzeba sobie powiedzieć wprost – ona zawsze będzie istniała. Tych światów nie da się oddzielić. Tam, gdzie w grę wchodzą ogromne pieniądze, fraternizacja polityków czy biznesmenów z przestępcami będzie miała miejsce. Wszystkie sektory działalności ekonomicznej, wszystkie grupy społeczne są takie same. Każde środowisko jest zainteresowane zdobywaniem pieniędzy przy małych nakładach pracy. W Polsce jest niestety tak, że jeżeli działalność przestępcza natrafia na podatny grunt, to politycy czy biznesmeni łatwo się temu poddają. Dobrze to ilustruje przykład afery hazardowej. Takich przykładów jest więcej. Afera hazardowa została najmocniej nagłośniona, jednak podobnych sytuacji jest wiele.
<strong></strong></p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Doszło do złamania prawa jeżeli chodzi o aferę hazardową?</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Chyba nikt poza prokuraturą nie posiada co do tego wątpliwości. Tam po prostu doszło do naruszenia prawa. Wprawdzie nie znam dowodów, które nie są jawne. Natomiast działania podejmowane po nieformalnych rozmowach, po nieformalnych ustaleniach, po zakulisowych obietnicach, ale także po konkretnych działaniach finansowych czy politycznych wskazują jednoznacznie, że było tam podejmowanie decyzji politycznych w celu osiągnięcia określonych korzyści: majątkowych lub osobistych. Co do tego nikt – kto choć trochę zna się na problematyce korupcyjnej – nie ma wątpliwości.
<strong></strong></p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Na ile bezpieczeństwo ekonomiczne Polski jest zagrożone przez tzw. szarą strefę, zorganizowaną przestępczość?</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Pieniądze publiczne zawsze stanowią łakomy kąsek. Z kolei inwestycje publiczne są zazwyczaj dużych rozmiarów. A więc gra toczy się nie o dziesiątki, czy setki tysięcy złotych, lecz o miliony i miliardy. Obszar inwestycji publicznych zawsze będzie celem rozmaitych grup interesów. Także tych związanych ze środowiskami przestępczymi – nie tylko naszymi rodzimymi, ale również międzynarodowymi strukturami przestępczymi.
<strong></strong></p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Czy były próby wejścia międzynarodowych grup przestępczych, słynnych mafii (włoskich, kolumbijskich) do Polski? Czy Pan, jako pracownik CBŚ czy człowiek zajmujący się zabezpieczeniem kontrwywiadowczym państwa w ramach SKW, spotkał się z takimi sytuacjami?</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Są znane i rozpoznane takie sytuacje. Aczkolwiek trzeba powiedzieć, iż były one w sumie na dość niskim poziomie zorganizowania. Jednak teraz, w dobie kryzysu, penetracja może być znacznie większa. Bo są też wyższe potrzeby wyrównania strat. Zorganizowane grupy przestępcze zawsze uaktywniają się podczas kryzysów ekonomicznych. To już jest taka reguła. Natomiast w sensie empirycznym aktualnie takiej wiedzy nie posiadam i nie chciałbym tutaj snuć sensacyjnych opowieści.
<strong></strong></p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Zapytam o kwestię prywatyzacji, wyprzedaży majątku narodowego – czy w tej newralgicznej dziedzinie nie ma zagrożenia dla interesów państwa?</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Proszę zauważyć – sprzedaliśmy Stocznię Gdańska za 5 proc. (nawet nie rynkowej) wartości. W ten sposób tak naprawdę zamknęliśmy sobie strategiczny zakład. Bo przecież ani jej do końca nie sprzedaliśmy, ani jej teraz już nie sprzedamy, ani jej nie możemy odbudować. Po prostu ktoś nam zapłacił parę srebrników tylko po to, abyśmy nie mogli konkurować na światowym rynku stoczniowym.</p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Czyli ktoś nam płaci za samowykluczenie się z konkurencji? Czy taki jest mechanizm?</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Sami pozbawiamy się możliwości funkcjonowania na rynku. Podobnie będzie – jeżeli nic korzystnego się nie wydarzy, jeżeli niczego nie zrobimy w tym obszarze – ze stocznią marynarki wojennej. Za chwilę okaże się, że przestanie ona istnieć albo może przejmie ją ktoś niekoniecznie pożądany. Dlaczego ktoś miałby to robić? Na pewno nie dla naszych technologii. Bo akurat w tej dziedzinie nie mamy niczego atrakcyjnego do zaoferowania. Przecież te technologie są przestarzałe! Na pewno nie dla samych zakładów i ich pracowników, gdzie istnieje przerost zatrudnienia, gdzie mamy do czynienia z permanentnymi strajkami oraz żądaniami finansowymi. Tutaj istnieje jakieś drugie dno… Być może gra toczy się o nasze rynki zbytu lub wyeliminowanie z naszej strony konkurencji.
<strong></strong></p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Ktoś kupuje nasze rynki zbytu?</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Jesteśmy na rynkach, na których tak zwani „panowie wojny” nigdy nie istnieli. Ponieważ nie były one im do niczego potrzebne. Natomiast teraz sytuacja się zmieniła. W dobie kryzysu, dotykającego także sferę militarną – rynki państw środkowoeuropejskich, azjatyckich czy północnej Afryki stały się łakomym kąskiem.
<strong></strong></p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Kim są „panowie wojny”?</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Są to koncerny zbrojeniowe, od wielu lat dyktujące warunki na rynku militarnym.
<strong></strong></p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Ale czyje – rosyjskie, amerykańskie, niemieckie?</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Świat się globalizuje. Teraz nie wiemy, jakie to są koncerny i kto za nimi stoi. Nie znamy ich właściciela, posiadanych powiązań. Nie wiemy, kto kreuje ich rozwój i ekspansję.
<strong></strong></p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Czy nasza elita polityczna jest naiwna, nieświadoma, czy też podejmuje opisywane przez Pana działania w konkretnym interesie? Czy możliwy jest hipotetyczny wniosek, że te międzynarodowe koncerny zbrojeniowe, ci – jak to Pan określa – „panowie wojny” korumpują naszych polityków w zamian za czynności podejmowane na ich modłę?</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Nie posunąłbym się do zarzutu korupcji. Ale na pewno jest to dość mocny i na szeroka skalę zakrojony lobbing w celu zmuszenia do przyjęcia pewnej filozofii myślenia, mówiącej, że tylko przemysł zbrojeniowy państw zachodnich jest w stanie zapewnić naszym rodzimym siłom zbrojnym dostateczny poziom. Co prawda należy się zgodzić z argumentem, że sprzęt militarny firm zachodnich jest na wyższym poziomie zaawansowania technologicznego niż nasz. Ale nasza armia nie jest w stanie zakupić i zastąpić sprzętu, który na tę chwile stanowi jej wyposażenie. Nie jest w stanie wykonać operacji
na taką skalę.
<strong></strong></p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Czyli konieczne jest utrzymanie przemysłu zbrojeniowego?</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Powinniśmy zachować przemysł zbrojeniowy, chociażby z jednego powodu – modernizacji już posiadanego uzbrojenia, już posiadanego sprzętu, którego nie możemy błyskawicznie, poprzez jedno pstryknięcie zamienić na nowoczesne technologie, które są dedykowane dla dużych armii zachodnich. Musimy zwrócić uwagę też na to, że nasza armia jest mała lub (mówiąc dosadniej) bardzo mała. A próba stworzenia gwardii narodowej – Narodowych Sił Rezerwowych – się nie powiodła. Nasza armia nie posiada szans na powrót do liczebności sprzed kilku lat.
<strong></strong></p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Czy podczas swojej pracy w kontrwywiadzie wojskowym (rozumiem, że nie może Pan mówić o szczegółach, ale moje pytanie abstrahuje od konkretnych sytuacji) napotkał Pan przypadki, które świadczyłyby o tym, że ktoś celowo wyprzedaje polski interes ekonomiczny?</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Można byłoby przywołać wiele przykładów. Część z nich nawet przedostała się do mediów, do opinii publicznej. Do kluczowych sytuacji należą niejasne działania wokół Stoczni Marynarki Wojennej. To jest zakład, który na pewno wymaga restrukturyzacji, na pewno wymaga reform, na pewno wymaga dostosowania do współczesnych oczekiwań sił zbrojnych, do współczesnych operacji morskich, do zmiany naszej pozycji w ramach akwenu jakim jest Morze Bałtyckie, ale nie można dopuścić do sytuacji, że nasza ostatnia stocznia będzie poza zainteresowaniem rządzących. A wręcz przeciwnie – oni zainteresowani są wyłącznie jej likwidacją. Mogę jeszcze zrozumieć, że Polska powinna mieć tylko jedną stocznię – stocznię remontową. Tylko dlaczego ma się ona znajdować w Rostocku?
<strong></strong></p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Za kilkanaście dni wydarzy się ważny moment w historii Polski – po raz pierwszy obejmiemy prezydencję w Unii Europejskiej. Proszę powiedzieć, czy Polska jest krajem bezpiecznym ekonomicznie?</strong></p>
<p style="text-align: justify;">My się dopiero uczymy ekonomii. A w ślad za tym musimy się uczyć zarządzania bezpieczeństwem ekonomicznym. Niestety, w ostatnich latach sytuacja pokazuje, że nie dorośliśmy do międzynarodowych inwestycji, do wymaganych w całym cywilizowanym świecie kryteriów bezpieczeństwa tych inwestycji. Pokazują to ostatnie przypadki (mówiłem już o tym): autostrad A-1, A-2. Wszystkie autostrady, które chcemy budować okazują się nietrafionymi inwestycjami. Zły wybór generalnego wykonawcy, niewłaściwa wycena, abstrahując już od wadliwej realizacji budowy. W Warszawie mamy dziesięciokilometrową drogę szybkiego ruchu S-8, która kosztuje tyle co dzięsięciokilometrowy odcinek tunelu autostradowego w Szwajcarii. To wszystko pokazuje, że gdzieś brakuje nam pomysłu na bezpieczeństwo państwa, zrozumienia czym jest bezpieczeństwo ekonomiczne naszego kraju. W ostatnich miesiącach mają miejsce kluczowe wydarzenia, które mogą wpłynąć na postrzeganie naszego państwa, na jego siłę, posiadane możliwości polityczne, ekonomiczne, gospodarcze w naszym regionie. Chodzi przede wszystkim o sprzedaż Lotosu, czyli tak naprawdę jedynego naszego narodowego koncernu paliwowego, który posiada potencjał pozwalający na bycie typowym motorem napędowym naszej gospodarki paliwowej. Mam także na myśli – od niedawna poruszaną, ale już od dość długiego czasu podejmowaną – próbę sprzedaży naszego rynku telekomunikacyjnego: Polkomtel, Exatel, Emitel. Czyli sprzedaż dotyczy tych obszarów państwa, które są newralgiczne i kluczowe dla jego bezpieczeństwa.
<strong></strong></p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Zapytam inaczej: czy wyprzedaż ważnych obszarów ekonomicznych państwa można synonimicznie traktować jako wyprzedaż suwerenności?</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Wielu próbuje wmawiać, że sprzedaż głównych gałęzi gospodarki przyniesie określone zyski, które są rzekomo niezbędne dla reakcji na kryzys gospodarczy, który dotknął również Polskę. To jest nieprawda! To są zyski krótkofalowe. To nawet w całości nie pozwala załatać dziury budżetowej. W praktyce zaspokajany jest tylko jakiś mały procent oczekiwań. A co dalej? Co z przyszłością naszego państwa, które pozbawi się kluczowych elementów swojej infrastruktury krytycznej: paliwowej, ekonomicznej (a więc banki), telekomunikacyjnej (czyli możliwości zachowania łączności, która w dzisiejszym zinformatyzowanym świecie jest kluczową dziedziną)?
<strong></strong></p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Czy my wyprzedajemy swoją państwowość?</strong></p>
<p style="text-align: justify;">W mojej ocenie tak. Elementy systemu gospodarczego, finansowego, systemu łączności są kluczowe. A my sprzedajemy to, co dla integralnego bytu państwa jest niezbędne. W państwach opartych na informacji bez możliwości jej dystrybucji nie możemy mówić o bezpieczeństwie. Żadne państwa – nawet te z naszego najbliższego otoczenia, sąsiednie – nie wyprzedają swojego potencjału informatycznego, telekomunikacyjnego, gdyż tam rozumie się jego siłę w sytuacjach kryzysowych. Proszę tutaj mieć na uwadze, że nie mówimy o dostawcach różnego rodzaju usług informacyjnych, a o operatorach systemu informacyjnego.
<strong></strong></p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Kto żeruje na bezpieczeństwie polskiego państwa? Wiele się o tym mówi, eksperci podają rozmaite przykłady, ale jakie to są siły, które od strony zewnętrznej chcą rozmontować polskie bezpieczeństwo?</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Polska jako państwo umieszczone dość specyficznie na mapie Europy (pomijając już mapę świata) jest strategicznym obszarem dla naszych sąsiadów i dla państw, które są zainteresowane zawładnięciem centralnym punktem Europy. Przecież tutaj przechodzi większość dróg europejskich, które łączą Północ z Południem i Wschód z Zachodem. My jesteśmy kluczem do łączności między wszystkimi stronami Europy. Dlatego Polska jest języczkiem u wagi, w tym również w sensie gospodarczym i ekonomicznym.
<strong></strong></p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Czyli gra toczy się o strategiczne położenie</strong>?</p>
<p style="text-align: justify;">Tak, w tej grze chodzi o strategiczne położenie i strategiczne zasoby. Bo wbrew pozorom nasze państwo jeszcze nie wyprzedało wszystkiego, co ma w Europie znaczącą wartość. Są to elementy, które jeszcze decydują o wartości naszego kraju. To wszystko plasuje nas gdzieś w czołówce europejskiej, jeżeli chodzi o miejsca inwestycji, o miejsca ważne dla gospodarki europejskiej.
<strong></strong></p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Ale które konkretnie państwa są zainteresowane ograniczeniem roli Polski, zdominowaniem naszego otoczenia, podporządkowaniem sobie tego strategicznego regionu?</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Gra jest jednokierunkowa. Tutaj są dwa czynniki: Rosja i Niemcy, czyli najwięksi nasi sąsiedzi, chociaż w niektórych dziedzinach gospodarki dominującą pozycję osiągnęły inne państwa – np. Francja w telekomunikacji i sprzedaży wielkopowierzchniowej. Ale to Niemcy i Rosja toczą bój o wielką stawkę – o możliwość niezachwianego kontaktu i niezakłóconych interesów gospodarczych między sobą. Niestety Polska w wielu dziedzinach stoi pomiędzy tymi dwoma potęgami i zagraża ich bezpośrednim relacjom ekonomicznym. Rurociąg na dnie Bałtyku najlepiej pokazuje, iż za wszelką cenę dążono do tego, aby ograniczyć możliwości głosu Polski w zakresie dostawy surowców energetycznych na obszar Europy Zachodniej ze Wschodu. Okazało się, że nasz głos był albo za słaby, albo nieudolny, albo wystąpiło i jedno, i drugie. Dlatego straciliśmy szansę decydowania o tym, co będzie się działo na energetycznej Europy mapie.
<strong></strong></p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Z zagrożenia ze strony Rosji zdajemy sobie od dawna sprawę. Ale czy istnieje niebezpieczeństwo z kierunku niemieckiego? Pytam ponieważ Pan wyraźnie napomknął o tym. </strong></p>
<p style="text-align: justify;">Gdy popatrzymy na polskie spółki energetyczne, duże polskie koncerny, to zauważmy w tym obszarze znaczącą przewagę sektora energetycznego zza naszej zachodniej granicy. Podział jest czytelny. Polska energetyka jest jasno podzielona na dwóch kierunkach. Na kierunku wschodnim, w sferze paliwowej, kluczową rolę odgrywa gaz i paliwa płynne. Natomiast z drugiej strony polska energetyka jest w dużej mierze w rękach firm niemieckich. I to one dyktują warunki polskiej gospodarce w tym wymiarze.
<strong></strong></p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Może odrodzić się niemiecki imperializm?</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Globalizacja ma swoje zalety, ale niesie również ze sobą dość duże ryzyko. Ono może się przejawiać właśnie w kontekście przywracania dawnych imperializmów. Ta globalizacja, to przejmowanie stref wpływów i obejmowanie ich coraz silniejszym uściskiem może doprowadzić do odrodzenia takiego trochę XIX wiecznego imperializmu państw, które mają w swojej historii duże na tym polu doświadczenia
oraz zakusy.
<strong></strong></p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Co Polska powinna zrobić, aby być krajem bezpiecznym? Jak należy dbać o to bezpieczeństwo? Jakie są podstawowe priorytety bezpieczeństwa?</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Przede wszystkim powinniśmy zrozumieć, że interes ekonomiczny nie jest interesem jutra, nie dotyczy horyzontu rozciągniętego na miesiąc czy rok, nie odnosi się do najbliższych czterech lat kadencji, tylko wychodzi daleko naprzód, ogniskuje się na wysuniętej w przyszłość sytuacji naszego państwa i możliwości jego rozwoju. To nie jest problem rozumiany w kategoriach codziennej działalności państwa. To jest problem przyszłości! Zarządzania tą przyszłością. Nie możemy mówić o ochronie interesów ekonomicznych, o tym, że dbamy o pozycję ekonomiczną państwa, jeżeli działania, które podejmujemy, są krótkowzroczne i mają na celu tylko zaspokojenie partykularnych interesów finansowych czy politycznych, natomiast w dłuższej perspektywie powodują, że tracimy jedyne źródła przewagi albo elementy decydujące o niezależności państwa polskiego. Jako przykład można podać czynniki, które są określane jako infrastruktura krytyczna państwa. Jeżeli powoli wyprzedajemy infrastrukturę krytyczną, to znaczy, że wyprzedajemy również możliwość normalnego działania państwa. Jeśli nie będziemy posiadali władztwa kluczowych systemów zarządzania państwem, to nie wyobrażam sobie żebyśmy mogli w ogóle mówić o państwowości.
<strong></strong></p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Tak na koniec – pozornie odchodząc od tematu. Był Pan oficerem Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Jak Pan ocenia weryfikację Wojskowych Służb Informacyjnych? Czy to była struktura szkodliwa dla państwa polskiego, czy też spełniała jakieś pozytywne funkcje?</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Osobiście nie brałem udziału w likwidacji WSI oraz weryfikacji jej żołnierzy i pracowników, ale mój pogląd jest tutaj jednoznaczny – ta likwidacja była w pełni zasadna i potrzebna. Instytucja, w której ochrona jakichś własnych partykularnych interesów często dominowała nad celami wyznaczonymi przez państwo, nie mogła prawidłowo realizować funkcji związanych z zapewnieniem jego bezpieczeństwa. Należało w sposób radykalny odciąć możliwości takiego działania. Proszę mnie dobrze zrozumieć – nie chodzi o kwestię „łapania” szpiegów, bo era szpiegostwa w tradycyjnym wydaniu już się skończyła. Nikt dzisiaj na świecie nie prowadzi szeroko zakrojonych działań operacyjnych dla ustalenia liczby żołnierzy i sprzętu w konkretnej jednostce wojskowej. Te wszystkie informacje można zdobyć z dostępnych publicznie, oficjalnych źródeł. Ale głównym zadaniem, które się stawia współczesnemu kontrwywiadowi wojskowemu, jest ochrona interesów ekonomicznych oraz możliwości funkcjonowania sił zbrojnych. Wojskowe Służby Informacyjne nie spełniały się w tym obszarze. I można wskazać na to wiele przykładów, odsyłam tu do lektury Raportu.
<strong></strong></p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Niektórzy mówią (krytycy tej instytucji), że była to struktura przestępcza?</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Sprawy, które miały w Polsce miejsce – w tym działania oficerów WSI posiadające znamiona przestępstwa – powinny być wyjaśnione przez organy ścigania, a więc przez prokuraturę cywilną albo wojskową. I to dogłębnie! Podważanie decyzji o zasadności likwidacji tej służby jedynie dlatego, że część postępowań została umorzona, wynika z tego, iż prokuratura nie podjęła chociażby nakazanych środków w celu wyjaśnienia, czy sygnalizowane fakty miały miejsce. Większość z tych spraw nie doczekała się nawet rutynowego wszczęcia postępowania. Po przeprowadzeniu czynności sprawdzających odmówiono podjęcia śledztwa. Wydaje mi się to decyzją przedwczesną, niepopartą chociażby wstępnymi sprawdzeniami. Z drugiej strony trudno się dziwić. W tej sferze jest trochę tak, że większość działań podejmowanych przez służby specjalne ma charakter tajny, nie zawsze dokumentowany. Dlatego też znalezienie dowodów materialnych świadczących o działalności przestępczej jest znacznie utrudnione.</p>
***
Na koniec, by nie zostać posądzonym wyłącznie o sianie defetyzmu, chciałbym powiedzieć, że pomimo tych wszystkich niepokojących sytuacji, są jeszcze w naszym kraju eksperci z różnych dziedzin, których troska o interes narodowy nie ustaje. Skupiają się oni w niezależnych „think tank’ach”, nie ustając w analizach, badaniach czy tworzeniu strategii dla naszego państwa. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że rządzący będą chcieli i umieli korzystać z ich potencjału.
<p style="text-align: justify;"><em>Wywiad ukazał się w "Gazecie Finansowej", nr 24/2011.</em></p>