<
p style="text-align: justify;"><a rel="attachment wp-att-569" href="http://www.jagiellonski.pl/?attachment_id=569"><img class="alignleft size-full wp-image-569" title="2008.11.21-Zarząd-IJ-Logo-PL-002.png" src="http://www.jagiellonski.pl/wp-content/uploads/2011/06/2008.11.21-Zarząd-IJ-Logo-PL-002.png" alt="" width="145" height="145" /></a>Zdecydowana większość ludzi ma w sobie pewien zakodowany imperatyw, a jeżeli nie imperatyw to paradygmat, że ważne są rzeczy duże. Ma to swoje uzasadnienie psychiczne i socjologiczne (społeczne). Robienie rzeczy dużych ma też swoje uzasadnienie motywacyjno – finansowe. Za czasów „dyktatury proletariatu” w sektorze budowlanym i mieszkaniowym medale, awanse, premie czy przysłowiowe wczasy w Bułgarii nie były rozdawane za osiągnięcia na poziomie remontów budynków i lokali (bo to małe, nic nowego nie powstaje, trzeba się nabiedzić za trzech zwłaszcza jak remont miał coś wspólnego z obiektami zabytkowymi) tylko za budowanie nowych wielkich osiedli.To, że standard wykończenia był jaki był znaczenia nie miało - „sztuka była sztuka” a osiedle na 20 tys mieszkań piechotą nie chodzi. Nic albo nie wiele się nie zmieniło w tej materii. Wystarczy dobrze rozejrzeć się po otaczającej nas rzeczywistości a znajdziemy wiele takich przykładów.</p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Pozostałości starego porządku</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Teraz także system nagradza i docenia rzeczy duże a nie małe. Dlaczego ktoś miałby opowiadać o tysiącach budynków poddanych termomodernizacji, lepiej powiedzieć, że wybudował nową ciepłownię, elektrociepłownię czy elektrownię. Elektrociepłownię widać z daleka, można dać kopę wypowiedzi w różnego rodzaju mediach na temat jej powstawania, stopnia komplikacji roboty, kosztów itd. Można zrobić trzy mendle różnego rodzaju wycieczek różnego rodzaju oficjeli po placu budowy, zaprosić koronowane głowy na „wbicie łopaty” i „zakończenie budowy” a później nawet na „rozruch”, to widać, na pewno. A jak tu ogrzać się w blasku flesh’y kiedy trzeba by zrobić w połowie danego miasta termomodernizację budynków, co dałoby końcowy efekt dość podobny do budowy nowej elektrociepłowni? Po pierwsze taka termomodernizacja trwałaby pewnie dłużej niż budowa nowej elektrociepłowni, po drugie nie byłaby tak spektakularnie widoczna, po trzecie jak zainteresować ociepleniem budynku np. sejmową komisję gospodarki? Niemożliwe! A na budowę dużej elektrociepłowni stosowna komisja już uda się, celem odbycia posiedzenia wyjazdowego oraz dania baczenia na stosowną inwestycję.</p>
<p style="text-align: justify;">To dostrzeganie rzeczy wielkich przy jednoczesnym lekceważeniu rzeczy małych także obowiązuje sektorach związanych z energetyką. Poruszenie w kręgach władzy wysokiej zaczyna się na dźwięk słów „elektrownia atomowa” ale kompletnie opada kiedy słychać „energooszczędność”. Lubimy rzeczy duże (zwłaszcza mężczyźni) małe budzą co najwyżej obojętność. Do dłubania przy małych sprawach niestety chętnych na ogół brakuje, te małe rzeczy są lekceważone i to jest kolejne wytłumaczenie dlaczego mamy taką sytuację, jeżeli chodzi o termomodernizację i normy dotyczące izolacyjności nowych budynków jakie mamy (o nadzorze nad wykonywaniem nawet obecnie obowiązujących przepisów pisał nie będę chociaż to bardzo wdzięczny temat na poemat) w których na tle państw sąsiadujących) o podobnej charakterystyce klimatycznej wypadamy blado niczym śmierć na czarnej chorągwi (pomijam tu państwa sąsiadujące z nami od wschodu i nie należące do UE bo tu mielibyśmy czym się pochwalić). Upodobanie rzeczy dużych to nie jedyny powód obecnej sytuacji.</p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Grosz dewelopera</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Deweloper bez względu na to czy będzie to spółdzielnia mieszkaniowa czy spółka prywatna lub podmiot należący do gminy (lub państwa) ma za zadanie przynosić zysk Co więcej ma za zadanie tak jak jest to tylko możliwe ów zysk maksymalizować. Deweloper, co do zasady, zarabia na sprzedaży mieszkania a nie na jego wynajmowaniu więc to co dzieje się z danym lokum po jego sprzedaży na ogół go nie interesuje (chyba, że deweloper zabezpieczył sobie bycie zarządcą budynku). Budowanie domów oszczędnych energetycznie nie jest w interesie deweloperów gdyż zwiększa to cenę budowy metra kwadratowego co z kolej ogranicza popyt lub/i zmniejsza marżę jednostkową dewelopera. Lobby deweloperów jako zbiorowość dysponuje większą siłą oddziaływania niż lobby producentów energooszczędnych materiałów budowlanych gdyż dysponuje znacząco większymi pieniędzmi, a większe pieniądze oznaczają większy posłuch jak wskazuje życie. Efekt jest taki, że polskie normy energooszczędności domów są ca. 250% większe niż normy niemieckie. Niemców nie stać na straty energii ale nas, dumnych potomków pogromcy bisurmanów pod Wiedniem, owszem.</p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Moc ciepłownika</strong></p>
<p style="text-align: justify;">W interesie przedsiębiorstw ciepłowniczych (producentów ciepła) nie jest oszczędzanie energii gdyż one zarabiają na sprzedaży ciepła im więcej sprzedadzą tym więcej zarobią – no prawie tak, gdyż regulacja rynku ciepła w Polsce trochę zniekształca tę zależność ale nie mniej ona obowiązuje. Ocieplanie budynków, budowa nowych energooszczędnych budynków czy zmiany norm związanych z ilościami i temperaturą ciepłej wody użytkowej nie leżą w ich interesie. Prosty przykład to ciepła woda użytkowa, według polskich norm jej temperatura „na kranie” użytkownika powinna wynosić 55 stopni Celsjusza, w innych krajach (np. Niemcy) jest to 45 stopni Celsjusza. Zaznaczyć należy, że temperatura wody którą większość obywateli postrzega jako komfortową w przedziale 34 – 40 stopni Celsjusza. Temperatura 55 stopni Celsjusza postrzegana jest przez człowieka jako zdecydowanie zbyt gorąca. Większość mieszkań w miastach otrzymuje ciepłą wodę użytkową z sieci lub lokalnych kotłowni, przeliczając różnicę 10 stopni Celsjusza przez konieczność dostawy średnio 80 litrów ciepłej wody na osobę dziennie i liczbę kilku milionów mieszkańców korzystających z c.w.u. dostarczanych z sieci okaże się, że poprzez zmianę przepisów można zaoszczędzić 1/3 ciepła przeznaczanego na ogrzewanie ciepłej wody użytkowej a dzięki temu niewyemitować iluś tam milionów ton CO<sub>2</sub> (które, gdyby system był normalny mogłyby być przeznaczone na potrzeby przemysłu).</p>
<p style="text-align: justify;">Pozostawałby problem pozbycia się bakterii legionelli, które bytują w naszych instalacjach c.w.u. ale ten problem (podobnie jak w innych krajach) zostałby rozwiązany poprzez okresowy, dokonywany co kilkanaście dni, przegrzew instalacji.</p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Bankowe niuanse </strong></p>
<p style="text-align: justify;">Teoretycznie banki nie stanowią w procesie oszczędzania energii szczególnego lobby ale mogłyby takim być, gdyż należy uwzględnić fakt, że ogromna większość mieszań i domów w RP kupowana jest na kredyt a kredyt będzie większy jeżeli mieszkanie będzie droższe a mieszkanie będzie droższe jeżeli będzie odpowiednio ocieplone. Tu jest interes banku podwójny gdyż z jednej strony chce sprzedać jak najwięcej pieniędzy (udzielić możliwie jak najwięcej kredytów) a z drugiej strony ponieść jak najmniejsze ryzyko niespłacalności kredytu. Ryzyko niespłacalności kredytu związane jest między innymi w wysokością płatności stałych jakie dane gospodarstwo domowe ponosi średniomiesięcznie a do tych płatności zaliczają się także te związane z utrzymaniem danego mieszkania (koszt c.o. i c.w.u.). Im mieszkanie jest bardziej energooszczędne tym płaci się za jego użytkowanie mniej i danemu gospodarstwu domowemu pozostaje więcej środków na spłatę kredytu. Niestety bankowy szymel w ponad 90% polskich banków nie uwzględnia takich niuansów, po prostu jest w odpowiedniej rubryczce bankowego Excela pozycja „miesięczne koszty utrzymania mieszkania” a tam znajdują się dane z GUS-u lub innego Ministerstwa Infrastruktury odpowiednio sformatowane i uśrednione gdyż banki pracują jak urzędy (przecież skądś Francuzi wiele lat temu ukuli określenie „urzędnik bankowy”) a elastyczność ich pracy w przypadku takich relatywnie małych kredytów jakimi są kredyty na mieszkania jest elastycznością stali hartowanej.</p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Władcy Excela</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Wprowadzenie nowych norm w ramach budowy nowych budynków to jedno a zapewnienie termomodernizacji już istniejących to drugie. Fundusz Termomodernizacji, który działa przy BGK i z którego wypłacane są premie termomodernizacyjne w ostatnich 3 latach był odpowiednio ograniczany, gdyż jak stwierdzali podwładni ministra Rostowskiego nie jest on priorytetem i budżet na nim traci pieniądze. Wszystko byłoby dobrze gdyby po pierwsze RP nie wzięła na siebie zobowiązań dotyczących wzrostu efektywności energetycznej (czyli oszczędności energii) a po drugie była to prawda, a nie jest. Złotówka wydana na termomodernizację wróci do budżetu RP w kwocie 2,3 – 3 złotych w różnego rodzaju podatkach (VAT, CIT, PIT ponadto pracę wykonują Polacy, materiały są produkowane w Polsce, w większości prace termomodernizacyjne wykonują podmioty z kapitałem polskim). Niestety to co oczywiste dla jednych jest kompletnie nieznane dla władców Excela z ul. Świętokrzyskiej (Min.Fin.) w Warszawie.</p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Czas zmian</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Konieczność zmian w polskich ciepłowniach i elektrociepłowniach została wymuszona przez dyrektywę UE z lipca 2010 r., która to w znaczącym stopniu ogranicza emisje SO<sub>2</sub>, NO<sub>x</sub> i pyłów. Oznacza to, że będą one przechodziły z paliwa węglowego na gaz ziemny tam gdzie będzie to możliwe lub biomasę oraz na mieszany system opalania biomasa + w pewnym niewielkim zakresie węgiel. Przejście na nowy nośnik energii jakim będzie gaz będzie wiązało się ze zmianą technologii, jeżeli najpierw nastąpi zmiana technologii a następnie zacznie się termomodernizacja u klientów to będzie to oznaczało, że spadnie zapotrzebowanie na ciepło (od 25 do 45%) a tym samym część pieniędzy jakie zostały wydane na przejście z węgla na gaz będzie wydana w sposób nieefektywny, co więcej według polskich regulacji środki te, w taki sposób nieefektywnie wydane, będą tak czy owak odzyskiwane przez daną ciepłownie lub elektrociepłownie w opłatach za dostarczanie ciepła. Chcąc podejść do sprawy w sposób całościowy należałoby najpierw dokonać termomodernizacji a następnie zmian w ciepłowni lub elektrociepłowni, no ale jak już zostało napisane nie stać nas według władców Excela na oszczędzanie więc pieniądze będziemy wydawać dwa razy, bo przecież na takie rzeczy nas stać, prawda.</p>
<p style="text-align: justify;"><em>Pierwotnie artykuł opublikowano w Gazecie Finansowej, nr 11/2012. </em></p>