<
p style="text-align: justify;"><a rel="attachment wp-att-602" href="http://www.jagiellonski.pl/?attachment_id=602"><img class="alignleft size-medium wp-image-602" title="Kordian Kuczma" src="http://www.jagiellonski.pl/wp-content/uploads/2011/06/Kordian-Kuczma-201x300.jpg" alt="" width="201" height="300" /></a>W numerze 2/2012 „Gazety Finansowej” Jarosław Talarowski podjął się wyjaśnienia prawnego kontekstu arbitrażu między PGNiG S.A. a OAO Gazprom. Ekspert Instytutu Jagiellońskiego przedstawił wiele argumentów mających pokazać, że wniesienie sporu przed trybunał w Sztokholmie nie jest przejawem tradycyjnego polskiego „wymachiwania szabelką”, lecz normalną praktyką biznesową. Nie jest też z góry skazany na niepowodzenie. Wspominał m.in. o innych koncernach energetycznych, które postąpiły podobnie, w tym niemieckich RWE i E.ON.</p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Ropiejące rachunki</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Między Gazpromem a zachodnioeuropejskimi odbiorcami błękitnego paliwa występuje fundamentalna różnica interesów. Rosyjski potentat upiera się przy ustalaniu ceny sprzedawanego przez niego surowca na koszyku produktów ropopochodnych. Biorąc pod uwagę wysokie ceny „czarnego złota” na światowym rynku, jego stanowisko nie może dziwić, jednak klienci Gazpromu mają świadomość, że na tzw. rynku spotowym mogą uzyskać ceny gazu o 50 procent niższe niż te zapisane w długoterminowych umowach. Mimo okresowych wahań różnica między cenami wolnorynkowymi a kontraktowymi od marca 2011 systematycznie się nasila. Sytuację pogarsza umieszczanie w dokumentach klauzul „take or pay” zobowiązujących do odbioru wcześniej ustalonych ilości paliwa bez względu na zmiany w zapotrzebowaniu. Rosyjski PR, który wytyka oferentom transakcji spotowych niemożność zapewnienia regularnych dostaw gazu nie jest w stanie zakamuflować egoizmu i archaicznego podejścia Gazpromu do biznesu.</p>
<p style="text-align: justify;">Próby skłonienia Rosjan do zmiany stanowiska poprzez negocjacje nie powiodły się. Z czysto ekonomicznego punktu widzenia dla Gazpromu bardziej niekorzystne byłyby ustępstwa wobec E.ON, ponieważ firma jest jego najważniejszym niemieckim klientem. Z kolei nieprzejednane stanowisko Gazpromu wobec RWE ma podtekst geopolityczny. Wpływa na nie chęć osłabienia rynkowej pozycji czołowego członka konsorcjum przygotowującego budowę godzącego w rosyjskie plany gazociągu Nabucco. Postulaty pokrzywdzonych zaowocowały jedynie groźbami Gazpromu, że jest w stanie znaleźć sobie posłuszniejszych klientów przejmując brytyjskie, niemieckie i inne spółki, stąd decyzja przedsiębiorstw zza naszej zachodniej granicy o poddaniu się arbitrażowi. Na pewno ośmielił ich korzystny wyrok sądu arbitrażowego w opisywanej przez dra Talarowskiego sprawie włoskiego Edisona.</p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Ofiary Fukushimy</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Położenie RWE pogarsza fakt, że ten drugi największy producent elektryczności nad Łabą musi borykać się nie tylko z wysokimi cenami gazu. Jego sytuację na rynku pogorszyły w zeszłym roku reperkusje nieudanych operacji przejęć, wprowadzenie podatku od energii jądrowej oraz plany likwidacji tego segmentu energetyki, stanowiącego 20% mocy przerobowych koncernu, w Niemczech do roku 2022. W październiku 2011 r. jego władze poinformowały, że kontynuują rozmowy z Gazpromem na temat utworzenia przedsiębiorstwa joint venture zajmującego się produkcją elektryczności z gazu ziemnego i węgla. Powodzenie tego przedsięwzięcia dzięki zastąpieniu atomu gazem pomogłoby RWE wpisać się w aktualną politykę ekologiczną swojego kraju, a jednocześnie zdobyć partnera partycypującego w kosztach praw do emisji dwutlenku węgla. Byłoby to jednak pyrrusowe zwycięstwo tej firmy, która na pewno otrzymywałaby jako perspektywiczny partner tańszy surowiec, jednak na tych samych zasadach, co obecnie.</p>
<p style="text-align: justify;">Szczegóły pozwu o arbitraż między największym dystrybutorem błękitnego paliwa za naszą zachodnią granicą, czyli E.ON Ruhrgas a Gazpromem, o którym niemiecki koncern poinformował opinię publiczną 1 sierpnia 2011, nie są znane. Wiadomo jedynie, że na różnicy między sztywnymi a spotowymi cenami w ubiegłym roku mógł on stracić około miliarda euro. Wieści o pogorszeniu się sytuacji finansowej giganta sprowokowały plotki o likwidacji Ruhrgas przez E.ON w ramach zapowiadanej na sierpień 2011 restrukturyzacji koncernu. Masowe zwolnienia i spadek dywidendy były jednak częściowo spowodowane przez wspomnianą zapowiedź demontażu energetyki jądrowej nad Renem. Pewien wpływ na spadek cen gazu ziemnego w Niemczech o 8% w pierwszym kwartale 2011 miała także łagodna zima.</p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Warto rozmawiać?</strong></p>
<p style="text-align: justify;"><strong> </strong></p>
<p style="text-align: justify;">W tej chwili trudno przewidzieć, jak zakończą się niemiecko-rosyjskie spory. Na razie Gazprom, jakby chcąc zademonstrować światu zgubne skutki niecierpliwości swoich adwersarzy, obniżył ceny innym swoim klientom: Wingas (Niemcy), GDF Suez (Francja), SPP (Słowacja), Econgas (Austria) i Sinergie Italia (Włochy). Analityk moskiewskiego Alfa Banku Paweł Sorokin widzi jednak w tej decyzji przede wszystkim rezultat osłabienia pozycji Gazpromu, który jest gotowy na ustępstwa, aby ocalić swoją pozycję na rynku europejskim, którą osłabił spadek zapotrzebowania na energię spowodowany kryzysem gospodarczym i odkrycie złóż gazu łupkowego w USA. Z kolei Jonathan Stern z Oksfordzkiego Instytutu Studiów nad Energią ocenia, że ruch Gazpromu jest dowodem na to, że Rosjanie są w stanie wiele zrobić, aby tylko nie przestawić się na kontrakty spotowe. Jego zdaniem, powinien on zmobilizować niemieckie spółki do bardziej zdecydowanej postawy przed sądem arbitrażowym. Jego prace mogą trwać latami, jednak autorzy pozwów nie boją się ryzyka, wychodząc z założenia, że końcowy werdykt ostatecznie wyjaśni wszystkie niejasności. Władze E.ON-u zakładają, że do rozstrzygnięcia dojdzie już w 2012 r. i pozwoli ono przedsiębiorstwu zakończyć kolejny rok z korzystnym bilansem płatniczym.</p>
<p style="text-align: justify;">Arbitraż został potraktowany przez Niemców jako dodatkowy środek nacisku na wciąż toczące się negocjacje w sprawie zmiany umowy. Przedstawiciele koncernu podtrzymują chęć osiągnięcia korzystnych dla siebie rezultatów tradycyjną drogą tym bardziej, że przyniosły je podobne rozmowy z innymi kontrahentami. Wiceprezes Gazprom Expert Siergiej Czełpanow wyraził rozczarowanie jego zdaniem niekonsekwentną postawą E.ON, jednak zadeklarował też chęć dalszych rozmów. Najwyraźniej rosyjski urzędnik nie potrafił zrozumieć, dlaczego jego negocjacyjni partnerzy nie zadowolili się uzgodnioną zmianą naliczania ceny w przypadku 15-20% zakontraktowanego surowca oraz możliwością późniejszego odbioru części gazu zakupionego na starych warunkach.</p>
<p style="text-align: justify;">Pozew PGNiG pod adresem Gazpromu na pewno nie jest bliźniaczym odbiciem roszczeń E.ON i RWE, ponieważ niemiecko-rosyjskie rozmowy nie toczyły się na poziomie rządowym. Jednak należy pamiętać, że także arbitraż między litewskim ministerstwem gospodarki a Gazpromem dotyczący prawa litewskich sądów do orzekania w sprawach związanych ze spółką Lietuvos Dujos, w której posiada udziały, zakończył się jego porażką. Wyrok tym bardziej nastraja optymistycznie, że w tym sporze to Gazprom był skarżącym.</p>
<p style="text-align: justify;"><em>Pierwotnie artykuł opublikowano w Gazecie Finansowej, nr 10/2012. </em></p>