<
p style="text-align: justify;"><a href="http://www.jagiellonski.pl/wp-content/uploads/2011/06/Olo-Zawisza.jpg"><img class="alignleft size-medium wp-image-605" title="Olo Zawisza" src="http://www.jagiellonski.pl/wp-content/uploads/2011/06/Olo-Zawisza-225x300.jpg" alt="" width="225" height="300" /></a>Z teorii ale także praktyki ekonomii wynika, że lepszą pozycję uzyskuje ten konsument, który ma wybór pomiędzy różnymi dostawcami. Im dostawców jest więcej tym pozycja konsumenta (w naszym przypadku PGNiG) jest lepsza. Im większy konsument, dokonujący większych zakupów danego dobra, tym jego pozycja przetargowa w stosunku do dostawców jest lepsza. Te dość oczywiste pierwsze zdania mają także zastosowanie do międzynarodowego rynku gazu ziemnego, na którym panuje oligopol. PGNiG, a co za tym idzie Polska, przez ostatnie 20 lat nie potrafiły dokonać realnej dywersyfikacji dostaw gazu do naszego kraju. Zdaniem niemałej części komentatorów, była ona „droga i nieopłacalna”. Gaz rosyjski miał być „najlepszy, najtańszy i najczystszy”, jak pisał kilka lat temu jeden z czołowych polskich publicystów gospodarczych. Gaz ów był sprzedawany PGNiG przez Gazprom, co dawało dużą dźwignię nacisku przy jakichkolwiek negocjacjach dotyczących czy to warunków dostaw gazu, czy warunków tranzytu gazu rosyjskiego przez terytorium RP. Jednym z najbardziej widocznych momentów, kiedy uzewnętrzniła się monokultura dostaw był rok 2006. Wtedy to strona polska, chcąc przedłużyć krótkoterminowy kontrakt na dostawy 2,3 mld m3 gazu rocznie z rosyjsko-ukraińską (ale zarejestrowaną w szwajcarskim kantonie Zug) spółką RosUkrEnergo, została zmuszona przez Gazprom do zmiany formuły cenowej w długoterminowym kontrakcie jamalskim, co zaowocowało wzrostem cen za rosyjski gaz o 11,11%.</p>
<p style="text-align: justify;">Od początku 2007 r. Polska kupuje od Gazpromu i jego spółki afiliowanej (RUE, w której Gazprom posiada 50% akcji) tyle samo gazu, ile kupuje Francja. Położona jest o ponad 1200 km (licząc długością rurociągów) bliżej wschodnich źródeł gazu niż Francja, ale PGNiG płaci ceny wyższe od cen jakie płaci francuski GdF. Jedyną odpowiedzią dlaczego tak się dzieje jest fakt, że Francja ma do wyboru (dostawy realizowane za pomocą rurociągów) gaz holenderski, norweski, rosyjski, brytyjski, algierski oraz gaz z wielu innych państw (Nigeria, Trinidad&Tobago, Egipt, Arabia Saudyjska, Katar, Australia itd.) realizowane poprzez terminale importowe LNG.</p>
<p style="text-align: justify;">Kiedy obecnie popatrzymy na ceny gazu rosyjskiego dla różnych odbiorców z różnych państw, dostrzec można podstawową w sumie prawidłowość, że cena zależy od stopnia dywersyfikacji dostaw, zależy od możliwości zorganizowania dostaw z kierunków innych niż Federacja Rosyjska. W 2010 r. od Polaków (cena ca. 335$/1000 m3) mniej płacili między innymi Brytyjczycy (190$), Niemcy(270$), Francuzi (306$), Austriacy (304$), Włosi (330$), Rumuni (304$) czy Holendrzy (302$). Co łączy te wszystkie państwa? Łączy je fakt, że gaz mogą odbierać nie tylko z jednego kierunku (rosyjskiego). Brytyjczycy mają dostęp (oprócz gazu rosyjskiego) do gazu z dna Morza Północnego (jest go z roku na rok coraz mniej, ale mimo wszystko jest), gazu holenderskiego, gazu norweskiego, oraz poprzez terminale importowe LNG mają dostęp do gazu ziemnego w postaci skroplonej z całego świata. Niemcy mają możliwość kupowania gazu z Norwegii, Wlk. Brytanii, Holandii a poprzez terminale LNG zlokalizowane we Francji, Belgii, Holandii i Wlk. Brytanii mogą kupować gaz LNG tam gdzie będą najkorzystniejsze warunki dostawy. Rumuni nie mają tak dużego wyboru ale mają dużo gazu z wydobycia krajowego, który jest konkurencją dla gazu rosyjskiego. Czy PGNiG posiada możliwość wyboru dostawcy gazu? Niewielką, na około 25% wolumenu zamówionego od Gazpromu, ale to jest bardziej kupowanie rosyjskiego gazu od zagranicznych pośredników.</p>
<p style="text-align: justify;">Możliwość wyboru nie jest jedynym czynnikiem wpływającym na warunki jakie można wynegocjować z danym dostawcą ale jest czynnikiem jednym z głównych. Drugą sprawą jest sytuacja na rynku, na którym działa dana spółka. Trzeci czynnik to sytuacja geopolityczna i geostrategiczna. Czwarty czynnik to elastyczność współpracy przy różnych projektach.</p>
<p style="text-align: justify;">Sytuacja na rynku jest ważna, gdyż pomiędzy podpisującymi kontrakt dostawcą i odbiorcą jest pewna relacja, jest pewien podział ryzyka i korzyści. Odbiorca zobowiązuje się do zakupu (dziennie, miesięcznie, kwartalnie, rocznie) określonej ilości gazu z pewną elastycznością a dostawca poprzez odpowiednie klauzule w umowach godzi się na możliwość negocjacji obniżenia ceny (lub w innych warunkach podwyższenia) jeżeli odbiorca będzie miał problem ze zbytem sprzedawanego mu gazu. Dlatego też w momencie, kiedy nastąpił kryzys i popyt na gaz ziemny w państwach UE-12 zaczął spadać a jednocześnie pojawiły się dostawy (czy to z Norwegii czy poprzez terminale LNG) tańszego gazu z innych kierunków, odbiorcy zgłosili się do Gazpromu z żądaniami urealnienia cen (formuł cenowych) i zmian zapisów w kontraktach – na przykład poprzez zwiększenie elastyczności kontraktu – przed negocjacjami odbiorca bez ponoszenia konsekwencji finansowych mógł odbierać 15% gazu mniej (formuła „bierz lub płać” na poziomie -15%) a po negocjacjach było to już 25%. Jaką sytuację ma PGNiG na polskim rynku? Obecnie można powiedzieć, że dość komfortową, nie ma problemów jeżeli chodzi o wywiązywanie się z odbioru minimalnych wolumenów gazu rosyjskiego (8,72 mld m3 gazu) jakie zostały zapisane w podpisanym pod koniec 2010 r. pakiecie polsko-rosyjskich porozumień.</p>
<p style="text-align: justify;">Trzecim czynnikiem jest sytuacja geopolityczna i geostrategiczna. Co uzyska Gazprom na tym, że obniży ceny PGNiG? Czy będzie to miało jakieś mocne przełożenie na rząd, który jest w Europie poważany, szanowany i może wpłynąć na kształt wielu przepisów unijnych, tak jak miałoby to miejsce w przypadku koncernów E.ON. i BASF oraz rządu niemieckiego? Nie. Czy niższa cena gazu ogrzeje serca i schłodzi umysły polityków kraju od którego zależy budowa kolejnej ważnej inwestycji? Tak jak ma to miejsce w przypadku Turcji i gazociągu South Stream, niestety także nie? Może mamy w takim razie jako strona polska do zaoferowania niższe stawki za tranzyt gazu poprzez przebiegający przez polskie terytorium gazociąg tranzytowy (jamajski), tak jak miała taką pozycję Białoruś? Niestety nie, bo opłaty za tranzyt gazociągiem jamalskim zostały ustalone w ramach pakietu porozumień i umów polsko-rosyjskich przyjętego w II połowie 2010 r.</p>
<p style="text-align: justify;">Czwarty czynnik jaki może skłonić dostawcę do obniżenia ceny może być propozycja współpracy przy różnych nowych inwestycjach, które dla dostawcy będą interesujące. Jakie projekty mogą interesować Gazprom? Takie, które po pierwsze zwiększają jego obecność na rynku, po drugie wydłużają łańcuch wartości na jakim operował będzie rosyjski monopolista. Do pierwszej kategorii może należeć np. inwestycja polegająca na wybudowaniu wzdłuż gazociągu jamajskiego dodatkowego, mniejszego gazociągu, który mógłby do Polski dostarczać kilka miliardów metrów sześciennych gazu rocznie. Rzecz możliwa do zrealizowania, gdyż budując I nitkę gazociągu jamalskiego EuropolGaz wykupił tereny pod dwa gazociągi. To oznaczałoby oddanie określonej części rynku hurtowego (i detalicznego) wschodniemu dostawcy, co dla PGNiG nie musi być szczególnie atrakcyjne. Do drugiej kategorii może należeć na przykład wspólna budowa elektrowni i elektrociepłowni opalanych gazem ziemnym w Polsce przez PGNiG i Gazprom. Tylko w takim biznesie kto bardziej korzysta? Przecież Gazprom ma tańszy gaz i ma pieniądze na takie inwestycje. Może je realizować poprzez jedną z dziesiątek spółek założonych przez siebie (w których jest współwłaścicielem lub właścicielem) w Szwajcarii lub państwach UE, a następnie wprowadzać na obszar RP odpowiednio tańszy gaz jednym z punktów wejścia do systemu przesyłowego i czerpać z tego znacząco większe korzyści.</p>
<p style="text-align: justify;">Reasumując, w dalszym ciągu konieczna jest realna dywersyfikacja źródeł gazu ziemnego w Polsce poprzez budowę połączeń z systemami przesyłowymi innych państw, ukończenie terminalu LNG oraz zwiększenie produkcji krajowej, czy to ze źródeł konwencjonalnych, czy niekonwencjonalnych. W ten sposób pozycja negocjacyjna strony polskiej w przyszłości znacząco wzrośnie.</p>
<p style="text-align: justify;"><em>Autor jest niezależnym ekspertem ds. bezpieczeństwa energetycznego, współpracownikiem m.in. Instytutu Jagiellońskiego.</em></p>