<
p style="text-align: justify;"><strong><a href="http://www.jagiellonski.pl/wp-content/uploads/2011/09/dagmara_wiejska_small.jpg"><img class="alignleft size-medium wp-image-1208" title="dagmara_wiejska_small" src="http://www.jagiellonski.pl/wp-content/uploads/2011/09/dagmara_wiejska_small-247x300.jpg" alt="" width="247" height="300" /></a>Dopiero co otwarta pierwsza nitka gazowa Nord Stream pokazuje, jak silne państwa przeforsowują swoje kontrowersyjne racje ekonomiczne, a w przyszłości najprawdopodobniej stanie się instrumentem wywierania nacisku polityczno-ekonomicznego przez Rosję na Polskę i kraje bałtyckie. </strong></p>
Przypomina to sytuację z 2005 r., gdy Chile musiało zmierzyć się z przerwami w dostawie gazu ziemnego, dostarczanego z Argentyny. Dziennie gazociągami dochodziło mniej niż 16 mln m3 gazu, podczas gdy Chile w tamtym okresie potrzebowało przynajmniej 22 mln. Kryzys, nazwany „kroniką śmierci zapowiedzianej”, został wywołany przez skumulowanie m.in. wzrostu popytu wewnętrznego oraz kwestii utrzymania szybów kopalnianych.
<p style="text-align: justify;"><strong>Trzeci rynek Ameryki Łacińskiej</strong>
Chile jest krajem zależnym energetycznie, więc ceny paliwa kopalnianego są całkowicie uzależnione od sytuacji międzynarodowej. Prawie 30 proc. używanego w kraju gazu ziemnego jest importowane. Podczas pierwszej dekady XXI w. głównym dostarczycielem tego surowca była Argentyna, jednak otwarcie terminalu LNG w porcie Quintero w 2009 r. doprowadziło do dywersyfikacji dostaw. Drugą stroną konfliktu jest Argentyna, która używa także trzech źródeł energii: wodnej (39 proc.), uzyskiwanej w wyniku spalania surowców (57 proc.) oraz nuklearnej. Sektor energetyczny tego kraju stanowi trzeci rynek Ameryki Łacińskiej. Nowe technologie energii odnawialnej są w małym stopniu eksploatowane, choć Argentyna posiada wielki potencjał hydroelektryczny. Jednak władze powinny zacząć pracować nad rozwijaniem tych możliwości, gdyż dominująca energia cieplna, dostarczana przez spalanie gazu ziemnego, jest zagrożona ze względu na niepewność co do przyszłych dostaw gazu.</p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Zagazowanie stosunków dyplomatycznych</strong>
Argentyńsko-chilijski konflikt gazowy rozpoczął się od ograniczenia podaży gazu ziemnego oraz dyskryminacyjnego opodatkowania chilijskich użytkowników surowca. Dodatkowo władze w Buenos Aires zdecydowały się nałożyć ten podatek np. na benzynę używaną przez samochody na tablicach chilijskich, wjeżdżających na teren państwa Argentyny. Oczywiście władze chilijskie starały się zignorować przerwy w dostawie gazu, co okazało się nieskuteczne, a próby nazwano „odgazowaniem” stosunków dwustronnych. Chilijski minister spraw zagranicznych, Carlos Cortes powiedział, że rząd Chile jest na tyle suwerenny, by wejść na drogę międzynarodowego arbitrażu, egzekwującego umowy energetyczne między dwoma narodami a przede wszystkim protokołu gazowego z 1995 r., podpisanego przez ówczesnego prezydenta Eduardo Frei Ruiz-Tagle i Carlosa Menem, subtelnie wzywającego do „utwardzenia ręki” w tej kwestii. Co więcej, wymagania firm chilijskich importujących gaz z Argentyny, wzrosły do 15 mln 375 tys. m3, czyli około 800 tys. więcej niż poprzedniego dnia.</p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Powód konfliktu</strong>
Bardzo ważne jest zrozumienie dlaczego „odgazowanie” stosunków bilateralnych było porażką. Przyczyną nie było złe podejście władz chilijskich czy wzajemne animozje rządów. Po pierwsze, wielki wpływ miała polityka wewnętrzna Argentyny, która za swój punkt honoru postawiła spełnienie obietnic gazowych danych Chile. Obietnice wyborcze oraz presja inflacyjna zmusiły rząd Argentyny do zestawienia ceny gazu, poniżej ceny rynkowej przeznaczonej na sprzedaż, sztucznie stymulując popyt wewnętrzny na surowiec oraz jednocześnie zniechęcając do zwiększenia produkcji „błękitnego paliwa”. Ponadto, odwołano się od dyskryminacji eksportu do Chile, wprowadzając mniejsze ilości surowca i wyższe ceny, a także importując gaz z Boliwii. Punktem kulminacyjnym konfliktu było ogłoszenie przez władze w Buenos Aires podwyżki cen gazu eksportowanego do Chile, spowodowanego tym, że z kolei to Argentyna płaciła wyższą cenę dostawcom z Boliwii.</p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Południowoamerykańskie analogie</strong>
Aby stawić czoło kryzysowi energetycznemu oraz podwyżce opłat za usługi publiczne – 40 firm chilijskich i argentyńskich spotkało się w Buenos Aires. Na spotkaniu oba państwa przyznały się, że mają problemy energetyczne i zdały sobie sprawę, że sytuacja jest nierozerwalnie połączona z wydarzeniami z Boliwii, głównego dostarczyciela gazu w regionie. Po oświadczeniach przedstawicieli obu stron o zrozumieniu i współpracy w formie wspólnej komisji przygotowującej konkretne propozycje, przyszła również pozytywną wiadomość z Boliwii. Minister spraw zagranicznych – Juan Ignacio Siles, zapewnił, że pomimo kryzysu politycznego w kraju, Boliwia szanuje umowy międzynarodowe i nie zagraża dostawom gazu do Argentyny. W gazowym konflikcie argentyńsko-chilijskim można znaleźć wiele analogii do arbitrażu Gazpromu i PGNiG. Gazprom również eksportuje gaz na zewnątrz zawyżając ceny, żeby subsydiować zużycie w Rosji, a część niedoborów uzupełnia importem z Azji Centralnej, zarazem reeksportując gaz z Turkmenistanu. Chile, podobnie jak Polska, przez długi czas nie miało zdywersyfikowanych dostaw surowca i dopiero zbudowanie terminala LNG radykalnie zmieniło sytuację. Jak widać, sporne sytuacje związane z dostawą gazu, występują na całym świecie i przyjmują zbliżone postacie. Choćby dlatego warto je śledzić i starać się wyciągać wnioski dla siebie, walcząc o swoją pozycję w międzynarodowym systemie dostaw gazu.</p>
<p style="text-align: justify;"><em>Pierwotnie tekst ukazał się w "Gazecie Finansowej", nr 49/2011.</em></p>