<
p style="text-align: justify;"><a href="http://www.jagiellonski.pl/wp-content/uploads/2011/08/Andrew-Haggard.jpg"><img class="alignleft size-medium wp-image-1019" title="Andrew Haggard" src="http://www.jagiellonski.pl/wp-content/uploads/2011/08/Andrew-Haggard-225x300.jpg" alt="" width="225" height="300" /></a>Społeczność międzynarodowa przeznaczyła znaczące środki w celu wykonania rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, która autoryzowała strefę zakazu lotów oraz wszystkie „konieczne środki” dla obrony cywilów w Libii. Niektórzy mogą się zastanawiać, dlaczego społeczność międzynarodowa nie zareagowała równie agresywnie w kierunku reżimu Al-Assada w Syrii, który kontynuuje krwawe starcia z opozycją.</p>
<p style="text-align: justify;">Warto tylko wspomnieć, iż większość Syryjczyków taką interwencję by poparła. Tymczasem Kaddafi nie żyje, a władza Assada wydaje się niezagrożona. Jak potwierdził brytyjski minister spraw zagranicznych, William Hague, jakakolwiek interwencja wojskowa przeciwko reżimowi Al-Assada jest odległą perspektywą. Niektórzy komentatorzy ocenili, iż państwa takie jak USA nie mają żadnego interesu narodowego w Syrii. To równie niedorzeczne, jak fałszywe stwierdzenie. To właśnie interes narodowy sprawił, że społeczność międzynarodowa wzbrania się przed wojskową interwencją w sprawy syryjskie. Ponadto są także inne czynniki, które wpłynęły na niechęć przed czymś więcej niż otwarte protesty głów państw i liczenie ciał na ulicach Syrii przez zagranicznych dziennikarzy.</p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Interes narodowy – państwo parias</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Syria jest międzynarodowym pariasem, znanym na arenie międzynarodowej, jako państwo sponsorujące terroryzm i jednocześnie mające względnie dobrze rozwinięty program broni atomowej. Zdrowy rozsądek niejednemu kazałby przypuszczać, że społeczność międzynarodowa, zwłaszcza USA i Europa, mogłyby mieć ogromny, strategiczny interes w tym, by ochronić kraj przed spiralą anarchii, wojny domowej, a także zapewnić ochronę, bezpieczeństwo i nie rozpowszechnianie broni masowego rażenia.</p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Prawa człowieka i sytuacja humanitarna</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Jest także ludzki element w całym rozumowaniu. Zarówno USA, jak i Europa, są poważnie zaniepokojone sytuacją humanitarną w Syrii. Gdy tysiące cywilów zaczną uciekać przez syryjskie granice, może to doprowadzić do gwałtowniejszego kryzysu u jej sąsiadów. Co ciekawe, nawet Rosja wyraża niepokój o prawa człowieka w Syrii. Jest to dość ironiczne biorąc pod uwagę raczej „słabe wyniki” z pluralizmu politycznego i wolności politycznej w Rosji. Wygląda na to, że jeśli Rosja zwraca uwagę na łamanie praw człowieka, należy potraktować to poważnie.</p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Rosyjski interes</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Pomimo tego, że Dimitrij Miedwiediew wyraża głęboki niepokój kryzysem humanitarnym w Syrii, Rosja raczej nie poprze żadnej rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, która zamroziłaby sprzedaż broni do Damaszku. Dyrektor Rosoboronexport, który jest oficjalnym rosyjskim eksporterem broni, stwierdził ostatnio, że firma będzie kontynuować dostarczanie broni do Syrii. Kreml efektywnie wspiera decyzje Rosoboronexport, podtrzymując tym samym status firmy jako państwowego przedsiębiorstwa. Ponadto, 12 września br. – RIA Novosti ogłosiło, iż bardzo prawdopodobne, że Syria zakupi rosyjski system obrony powietrznej. Dla Rosji nie jest to zwykły interes. Rosja chce kontynuować sprzedaż broni do Syrii, by nadrobić starty które poniosła, gdy ONZ narzuciło sankcje na Iran i Libię. Ponadto, sprzedaż sprawiłaby, iż Federacja Rosyjska zyska potężnego sojusznika na Bliskim Wschodzie.</p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Jedyny sojusznik</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Na początku 2009 r. pojawiły się raporty, że Rosja chce otworzyć bazy marynarki wojennej w Libii, Syrii i Jemenie. W momencie, gdy informacje te wyciekły na światło dzienne – Kreml określił je albo jako fałszywe pomówienia, albo jako zbyt świeże dane o tym, czy i gdzie powstaną rosyjskie bazy. Mimo to Rosja uważa swoją obecność w Syrii jako priorytet. Już wcześniej miała swoje oddziały w małym porcie w Tartus, który służył jako port remontowy dla rosyjskiej floty. Rosjanie raczej nie będą narażać bazy na niebezpieczeństwo występując przeciwko Assadowi. Port ten jest jedyną rosyjską bazą na Bliskim Wschodzie, i służy jako port „zapasowy” w razie gdyby Ukraina wypowiedziała utrzymanie rosyjskiego portu w Sewastopolu. W końcu Kreml uważa, iż Damaszek jest jedynym sojusznikiem Rosji w świecie arabskim. Irak już od dekady jest pod znaczącym wpływem USA. Jednocześnie, Rosja odwróciła się ostatnio od swojego dotychczasowego sojusznika Muammara Kadafiego – kiedy wstrzymała się od głosowania nad rezolucją ustanawiającą strefę zakazu lotów nad Libią. Jak powiedział Wladimir Karyakin, członek Rosyjskiego Instytutu Badań Strategicznych:</p>
<p style="text-align: justify;">– Jeśli stracimy [Rosja] takiego sojusznika [Syrię], stracimy punkt zaczepienia na Bliskim Wschodzie. Jakiekolwiek interwencje NATO czy ONZ na Bliskim Wschodzie, oznaczają dla Kremlu uszczerbek w relacjach z innymi państwami regionu.</p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Niezorganizowana opozycja i ruchy protestujących</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Libijczycy protestujący przeciw Kadafiemu mieli kolejną rzecz, której brakuje protestującym w Syrii – zorganizowanie. Na początku libijscy powstańcy zjednoczyli się pod flagą Tymczasowej Rady Narodowej, podczas kiedy w Syrii nie było – aż do teraz – poważnego zamiaru jakiejkolwiek organizacji. To sprawia, że wsparcie międzynarodowe dla powstańców jest utrudnione. Fakt, iż Syryjczycy zaczęli się ostatnio polityczne i materialnie organizować, powinien zadziałać na korzyść opozycji syryjskiej i jednocześnie pozwolić USA, Unii Europejskiej i Turcji na pewne manewry i wsparcie oblężonej populacji. Jednakże nadal istnieje tam wiele organizacji określających się mianem opozycji. Podczas kiedy demokratyczne państwa – w tym Izrael – chciałyby zobaczyć upadek Al-Assada i wyłonienie się demokratycznego reżimu w Syrii, o tyle jest bardzo prawdopodobne, że te same kraje będą się bały otwarcie wspierać młodą, niedojrzałą opozycję w strachu przed wojną domową. Mimo to, byłoby naiwnością myśleć, że utworzenie zjednoczonej i politycznie zorganizowanej opozycji doprowadzi natychmiast do realnego wsparcia ze strony państw zachodu. Pamiętajmy, że nikt na Zachodzie nie spieszył się, żeby żądać rezygnacji od arabskich autokratów, gdy rozpoczęła się arabska Wiosna Ludów.</p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Rozważania geopolityczne – złe sąsiedztwo</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Geopolityka gra ogromnie ważną rolę. Sąsiedzi Damaszku – Turcja, Izrael, Jordania, Liban, i Irak – będą mięli ogromne problemy, by bezpośrednio wpływać na sytuację w kraju. Irak jest słaby i dopiero od niedawna powoli przejmuje kontrolę nad bezpieczeństwem w kraju od amerykańskiej armii. Liban jest wyjątkowo podzielonym społeczeństwem i wydaje się czasami że Hezbollah, który otrzymuje finansowe wsparcie od Syrii, ma więcej władzy i wpływów niż rząd w Bejrucie. Biorąc pod uwagę historyczne relacje Hezbollahu z Syrią, wydaje się prawie niemożliwe, że Hassan Nasrallah będzie skłonny nadszarpnąć tak ważne relacje ze swoim sojusznikiem, w razie gdyby miała miejsce jakakolwiek interwencja libańskiego wojska w Syrii. Z tego samego powodu Izrael nie może sobie pozwolić na jakąkolwiek interwencję w arabskim państwie. Sytuacja, w której Izrael bezpośrednio brałby udział, albo nawet pozwolił zagranicznym wojskom użyć swoich baz do rozpoczęcia ataku przeciwko siłom Assada, doprowadziłaby do typowej imperialistyczno-syjonistycznej propagandy. A to może zadziałać na korzyść dyktatora. Ponadto, jeśli Izrael weźmie udział w takiej akcji – Hezbollah zdecydowanie rozpocznie atak przeciwko Izraelowi, co oznacza kolejną wojnę pomiędzy organizacją i siłami obronnymi państwa. Nawet jeśli Izrael będzie się trzymał z daleka od jakiejkolwiek interwencji – Hezbollah i Syria mogą spróbować podpuścić państwo żydowskie do konfliktu, w celu pobudzenia antyizraelskich nastrojów i odwrócenia uwagi od sytuacji w samej Syrii.</p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Kryzys sprzyja Assadowi</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Sytuacja powinna być także zbadana w świetle napiętej atmosfery, która ostatnio ogarnęła najpotężniejsze światowe stolice. W Waszyngtonie wojna pomiędzy Republikanami i Demokratami nad budżetem i długiem publicznym, prawdopodobnie zmusi Obamę do wycofania się z planów operacji wojskowej przeciwko reżimowi Assada. USA, które przeznaczyły ogromne sumy pieniędzy na wojny w Iraku i Afganistanie, jak też poświęciły tysiące swoich żołnierzy, objęły początkowo przywództwo w libijskiej kampanii, ale obecnie próbują pałeczkę lidera przekazać Wielkiej Brytanii lub Francji. Ponadto, 27 czerwca BBC podało, iż Wielka Brytania wydała 260 mln funtów na operacje wojskowe. Od tego czasu sumy te oczywiście wzrosły. Sytuacja, w której USA i Europa ze swoim kryzysem walutowych i zadłużeniem byłaby w stanie sfinansować kosztowne operacje w celu obrony Syryjczyków, wydaje się niemożliwa. To samo dotyczy całej strefy Euro, która także stawia czoła kryzysowi monetarnemu i wysokiemu zadłużeniu niektórych krajów członkowskich. Grecja, która w walce z kryzysem wprowadza cięcia budżetowe, miałaby problem żeby przekonać swoich obywateli, że istnieje potrzeba wzięcia udziału w operacji wojskowej. Społeczeństwo greckie rozumie, iż taki wydatek oznaczałby cięcia w wydatkach na politykę socjalną. Nawet jeśli byłaby w stanie finansować swój udział w operacjach NATO w Syrii (co jest wątpliwe), jest to dość niejasne, jak bardzo byłaby skłonna do wsparcia udziału Turcji w tej samej operacji. Mimo iż prawdopodobnie nie starałaby się podważyć Tureckiej obecności w operacji, to jednak pełna współpraca nie byłaby możliwa.</p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Pasywność NATO</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Co ciekawe, samo NATO (po niecałych 7 miesiącach) zdecydowało się prawdopodobnie znieść strefę zakazu lotów nad Libią. Operacja United Protector, mimo swojego szczytnego celu, była dość wyczerpująca. Setki pocisków zostały wystrzelone w stronę sił Kadafiego, a jednak tysiące żołnierzy, mimo kilku miesięcy ostrzału, nie było w stanie pokonać sił dyktatora (mimo pokonania libijskiego lotnictwa w początkowym stadium akcji). Europejscy członkowie NATO prawdopodobnie nie będą chcieli zorganizować podobnej operacji po raz drugi, jeśli nie wystąpią bezpośrednie groźby pod adresem ich państw. Biorąc pod uwagę, iż USA zamierzają dalej grać swoją rolę „szarej eminencji” którą grały w Libii, jest dość wątpliwe, czy dwa najpotężniejsze europejskie państwa w NATO, tj. Francja i Wielka Brytania poprowadzą akcję bez większego i co najważniejsze bezpośredniego wsparcia ze strony USA. Podczas wstępnej fazy operacji w Libii – USA objęły dowództwo nad akcją zniszczenia libijskiej obrony powietrznej, ale głównie przeznaczyły środki na akcje wywiadowcze oraz te niszowe umiejętności, w których inne państwa NATO nie mają takiego doświadczenia (tankowanie, poszukiwania i ratownictwo) lub posiadają pewne braki (UAV). Nawet jeśli NATO i ONZ zdecyduje się wesprzeć syryjskich protestantów, niektórzy członkowie NATO będą raczej wymieniać noty i oświadczenia dyplomatyczne, niż oferować bezpośrednią pomoc wojskową. Tak właśnie postąpiła Polska w czasie operacji Unified Protector.</p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Rola Ankary w Syrii – partnerstwo strategiczne</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Turecki premier, Recep Tayyip Erdogan, utrzymywał przyjazne stosunki z Damaszkiem przez ostatnie kilka lat. To widoczny kontrast w porównaniu ze stosunkami z Syrią z późnych lat 90-tych XX wieku, kiedy Turcja i Syria niemalże wypowiedziały sobie wojnę z powodu syryjskiego wsparcia dla kurdyjskich rebeliantów. Minęło jednak sporo czasu, Al-Assad senior zmarł, a jego syn (Baszar al-Assad) objął władze w państwie i przyjazne relacje pomiędzy Damaszkiem i Ankarą zostały odbudowane. To ponowne zbliżenie pociągnęło za sobą trzykrotny wzrost obrotów handlowych, które osiągnęły poziom 2 mld dol. Zniesienie reżimu wizowego pomiędzy tymi krajami, doprowadziło do bezpośrednich kontaktów pomiędzy społecznościami, jak i wzmożonej wymiany gospodarczej. Turcja także przekonała Syrię, by pomogła jej walczyć z terroryzmem (w rozumieniu Turcji: z partyzantami kurdyjskimi) i Syria w ciągu ostatnich kilku lat doprowadziła do ekstradycji do Turcji ponad 100 Kurdów. Mimo tego postępu w zbliżeniu między dwoma krajami, nie powinno się sądzić, iż oba państwa są silnie związane. Jest to raczej partnerstwo strategiczne. Podobnie sytuacja wygląda między Izraelem a Turcją. Państwa te mają względnie dobre relacje, a nawet prowadziły razem ćwiczenia wojskowe. Ostatnio jednak izraelski atak na turecką flotylle nadszarpnął wzajemne stosunki. Turcja martwi się syryjskim kryzysem z kilku powodów. Po pierwsze – Turcja to państwo demokratyczne i chce przestrzegania praw człowieka oraz demokratycznych wolności. Po drugie – napływ uchodźców mógłby nadszarpnąć tureckie zasoby. Po trzecie – brutalne stłumienie protestów nigdy nie jest dobre dla biznesu. Biorąc pod uwagę sytuację w Syrii i wzajemne relacje pomiędzy tymi dwoma państwami, Turcja ma szansę odegrać unikalną i ważną rolę w tym wewnętrznym konflikcie.</p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Jak ruszyć naprzód?</strong></p>
<p style="text-align: justify;">To oczywiste, że Assad i jego sprzymierzeńcy są skłonni do zbrodni. Społeczność międzynarodowa (oczywiście oprócz zabitego niedawno Kadafiego, Kim Dzong-Ila, Chaveza etc.) chętnie widziałoby Assada, który zaprzestaje przemocy i wprowadza demokratyczne reformy, by zaspokoić żądania protestujących. Jednakże wydaje się to niemożliwe, biorąc pod uwagę fiasko poprzednich obietnic reform, które dawał Assad. Bardzo ważne jest przekonanie Rosji, by zaprzestała sprzedaży broni do Damaszku. To miałoby dwa plusy. Pierwszy i najbardziej oczywisty to fakt, iż źródło broni dla wojska syryjskiego uschnie. Teraz, kiedy Tymczasowa Rada Narodowa posiada znacząca kontrolę nad Libią, Rosja ma szansę na potencjalne wpływy ze sprzedaży broni dla nowego rządu w Trypolisie, który będzie przecież musiał odbudować nadszarpnięty libijski arsenał. Nowy rząd libijski nie będzie mógł sobie pozwolić na nowoczesny sprzęt amerykański czy europejski i dlatego chętnie zwróci się do Moskwy o wsparcie. Jednocześnie USA i UE mogłyby przekonać Rosję – by obcięła swoje dostawy do Syrii, oferując wolny dostęp do odbudowy libijskiej armii. Drugim plusem może być fakt, że pokazałoby to, że Rosja aktywnie potępia łamanie praw człowieka w Syrii.</p>
<p style="text-align: justify;"><strong>Zjednoczyć Syryjczyków pod jedną flagą</strong></p>
<p style="text-align: justify;">Biorąc pod uwagę krajowe i międzynarodowe ograniczenia – z którymi międzynarodowa społeczność będzie się musiała zmierzyć, żeby otrzymać wsparcie dla przeprowadzenia humanitarnej interwencji – bardziej prawdopodobne jest, że użyje ona tylko nacisków dyplomatycznych przeciwko Damaszkowi. Ostatni ruch Unii Europejskiej, by narzucić embargo na syryjską ropę naftową jest dobrym krokiem w celu zahamowania środków pieniężnych płynących do Damaszku. Ale jednocześnie Europa i USA nie powinny i nie mogą liczyć tylko na sankcje, by powstrzymać krwawe tłumienie powstania przez Assada. Raczej USA i Europa powinny starać się wpłynąć na Turcję, żeby ta pozytywnie wpłynęła na syryjski kryzys. Jednoczenie świat powinien naciskać na Syryjczyków, by zjednoczyli się pod jedną flagą.</p>
<em>Pierwotnie tekst ukazał się w "Gazecie Finansowej", nr 43/2011</em>