<
a href="http://www.jagiellonski.pl/wp-content/uploads/2011/06/Łukasz-Kister2.jpg"><img class="alignleft size-full wp-image-603" title="Łukasz Kister" src="http://www.jagiellonski.pl/wp-content/uploads/2011/06/Łukasz-Kister2.jpg" alt="" width="235" height="298" /></a>Polska po raz kolejny ma okazję zapisać się w historii. Niestety, żaden to powód do chwały, bo będzie to prawdopodobnie pierwszy w dziejach przypadek, w którym państwo samo doprowadziło do upadku swojego potencjału zbrojnego. Rzecz tyczy się Marynarki Wojennej i jej stoczni.
Historia Stoczni Marynarki Wojennej sięga 20-lecia międzywojennego, za datę jej powstania przyjmuje się rok 1922. Obecnie Stocznia jest spółką akcyjną, w 100 proc. stanowiącą własności Skarbu Państwa, w stosunku do której nadzór właścicielski sprawuje Agencja Rozwoju Przemysłu S.A. (ponad 99 proc. akcji).
<strong>Wymowna cisza</strong>
Postępujący od wielu lat kryzys Marynarki Wojennej RP, najmocniej odcisnął swoje piętno właśnie na Stoczni – praktycznie uzależnionej od zamówień resortu Obrony Narodowej. Szczególnie krytyczne okazały się ostatnie 4 lata. Postępujące zadłużenie i brak wsparcia ze strony właścicielskiej doprowadziły do utraty płynności finansowej, a w jej następstwie w 2009 r. do ogłoszenia upadłości układowej. Na szczególną uwagę zasługuje niczym nieuzasadnione i bezwzględne odrzucenie przez rząd propozycji sejmowej komisji obrony narodowej – ustanowienia programu wieloletniego „Narodowy Program Budowy Okrętów”.
Aktualnie wierzycielami stoczni jest ponad 800 podmiotów. Wśród wierzycieli wymieniane jest również Ministerstwo Obrony Narodowej (sic!), któremu, według urzędników – stocznia winna jest 55 mln zł., co dodatkowo kontrastuje z politycznymi zapowiedziami, utrzymania jej działalności. Obecnie w przedmiocie przyszłości Stoczni Marynarki Wojennej zapadła „wymowna cisza”, przerywana medialnymi doniesieniami o chęci jej sprzedaży oraz o kolejnych planach zwolnień grupowych. Do tego kuriozalnego stanu doprowadził cały szereg błędnych decyzji, a wśród nich „sprawa Gawrona”.
<strong>Najwyżsi dostojnicy państwa poręczyli honorem</strong>
Wstąpienie naszego kraju do struktur Paktu Północnoatlantyckiego NATO nie oznaczało, że posiadamy armię spełniającą międzynarodowe standardy. Wręcz przeciwnie, postawiliśmy przed sobą wyzwanie modernizacji całości naszych sił zbrojnych. W obszarze Marynarki Wojennej RP flagowym przedsięwzięciem okrzyknięto budowę serii korwet wielozadaniowych typu „Gawron” projektu 621. Projekt rozbudowy polskiej floty ruszył z wielkim rozmachem i animuszem, zarówno ze strony wojskowych, jak również polityków. Już w listopadzie 2001 r. Marynarka Wojenna RP podpisała właściwą umowę, a w niecały miesiąc później miała miejsce oficjalna uroczystość położenia stępki pod pierwszy okręt serii „Gawron” – ORP Ślązak (241), który otrzymał numer stoczniowy 621/1. Wspomniane już zaangażowanie potwierdza lista dostojników, którzy wbijali nity tabliczki pamiątkowej do sekcji stępkowej kadłuba, a byli nimi: Premier RP, Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, Minister Obrony Narodowej, Z-ca Szefa Sztabu Generalnego WP oraz Dowódca Marynarki Wojennej RP.
<strong>Uderzenie w płynność finansową</strong>
Zgodnie z umową, w Stoczni Marynarki Wojennej powstać miało 7 jednostek tego typu (umowa na 1 okręt, plus opcje na drugą jednostkę serii i pięć kolejnych). Termin oddania do użytku pierwszego z nowych okrętów, określono na czerwiec 2005 r. Na realizację całościowego programu – tylko na lata 2001 – 2006 – przeznaczono kwotę 497 mln zł. Pozwalało to przypuszczać, że projekt ten powinien przebiegać bez większych problemów. Niestety, już w grudniu 2002 r. Dowództwo Marynarki Wojennej RP wycofało się z umowy, ograniczając jej zakres wyłącznie do budowy jednej, już rozpoczętej korwety. Stało się tak dlatego, że program okrętowy nigdy nie uzyskał statusu programu rządowego, choć politycy składali odmienne deklaracje, przez co Marynarka Wojenna RP musiała objąć go samodzielnym finansowaniem. Oczywiście z punktu widzenia floty decyzję tę należy uznać za racjonalną, gdyż samodzielnie nie miała ona zdolności do zrealizowania tak ogromnego projektu, nie tylko finansowo, ale i organizacyjnie. Ale w rozstrzygnięciu tym należy upatrywać obecnej sytuacji Stoczni Marynarki Wojennej. Przez decyzję o ograniczeniu liczby budowanych jednostek, jej płynność finansowa stała się zagrożona. Mając na uwadze osiągnięcie zdolności do realizacji największego polskiego projektu okrętowego, dokonano kosztownych inwestycji, zarezerwowano moce produkcyjne, zawiązano konsorcjum, a w wyniku praktycznej rezygnacji z projektu część stoczni stała bezczynnie, nie pracując na utrzymanie zakładu.
<strong>Lekceważenie znaczenia marynarki wojennej</strong>
Kolejne lata to dalsze – uzasadniane cięciami budżetowymi – spowalnianie realizacji projektu. Obecnie termin oddania korwety do użytku to rok 2015, a jej koszt z planowanych 250 – 300 mln wzrósł do ponad 1 mld. zł. Jednak w „sukces” tego projektu trudno jest dzisiaj uwierzyć, w sytuacji ogłoszenia upadłości likwidacyjnej Stoczni Marynarki Wojennej. Bardzo ważnym elementem dla zrozumienia całej sytuacji jest także fakt, że dla Stoczni projekt budowy typoszeregu „Gawron” przyniósłby zyski dopiero po wybudowaniu trzech jednostek.
W międzyczasie rząd rozpoczął pracę nad konsolidacją przemysłu zbrojeniowego, co miało nadać mu nowy impet rozwojowy. W dniu 31 sierpnia 2007 r. Rada Ministrów przyjęła dokument „Strategia konsolidacji i wspierania rozwoju polskiego przemysłu obronnego w latach 2007-2012”. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że Stocznia Marynarki Wojennej jest jednym z kluczowych zakładów polskiego przemysłu obronnego, a tym samym jej miejsce w przedmiotowej strategii winno być znaczące. Nic jednak bardziej mylnego. W pierwszym zdaniu wprowadzenia możemy przeczytać, że „przemysł obronny stanowi jeden z podstawowych – obok Sił Zbrojnych RP – czynników zapewnienia niezawisłości państwa oraz niezbędną przesłankę realizacji strategii bezpieczeństwa Polski”. Niestety dalej czytamy tylko i wyłącznie o znaczeniu nowoczesnego wyposażenia Wojsk Lądowych i Sił Powietrznych, z zupełnym pominięciem Marynarki Wojennej. Głównym przedmiotem rozważań całości raportu jest grupa kapitałowa Bumar i spółki do niej aspirujące, która według jego autorów winna stać się oparciem dla całego polskiego przemysłu obronnego i być „jądrem” procesu jego konsolidacji.
<strong>Tragiczna w skutkach decyzja</strong>
Przedsiębiorstwa przemysłu zbrojeniowego objęte konsolidacją mogły/mogą liczyć na wsparcie finansowe i organizacyjne państwa i jego agend. Niemniej jednak zgodnie z punktem 2 C przedmiotowej Strategii – Stocznia Marynarki Wojennej S.A. została wyłączona z procesu konsolidacji, mając samodzielnie kontynuować proces restrukturyzacji, którego pozytywny wynik będzie mógł skutkować jej uwzględnieniem w całościowym planie dla polskiego przemysłu obronnego. Jak więc widać, już w 2007 r. – gdy znana była pogarszająca się sytuacja Stoczni Marynarki Wojennej, wymagająca natychmiastowego wsparcia – rządzący wyłączyli ją z kompleksowego i największego dotychczas procesu restrukturyzacji przemysłu obronnego. Można przypuszczać, że pozostawienie stoczni samej z problemami podupadającego (nie tylko w naszym kraju) przemysłu stoczniowego przypieczętowało jej los.
<strong>Typowo papierowe deklaracje</strong>
19 października 2009 r. Minister Obrony Narodowej podpisał dokument „Plan modernizacji Sił Zbrojnych RP na lata 2010-2018”. Niestety, dokument ten jest niejawny i mogliśmy poznać tylko jego niektóre ogólne założenia, przedstawione oficjalnie przez ministra na konferencji prasowej niespełna tydzień później. W interesującym – z punktu widzenia niniejszego raportu – obszarze modernizacji sił okrętowych Marynarki Wojennej RP przyjęto cele, które winny budzić nadzieję i zadowolenie. Istotne wydaje się umieszczenie zawieszonych wcześniej programów budowy niszczyciela min typu „Kormoran II” i korwety wielozadaniowej typu „Gawron”. W programie przewidziano także stopniowe pozyskiwanie następców wysłużonych jednostek typu „Kobben”. Prawdopodobnie jednak te nadzieje pozostaną wyłącznie na papierze. Kryzys finansowy sprawił, że wypracowane w 2008 r. założenia dla 10-letniego okresu planistycznego (2009-2018) stały się nieaktualne i wymusiły na MON gwałtowne poszukiwanie oszczędności. W przypadku wydatków sprzętowych – nawet rzędu 50 proc.! Ponadto opublikowany plan nadal operuje skalą planowanych wydatków w wymiarze 10 lat, ale formalnie opisuje już okres o rok krótszy, zwłaszcza w kontekście informacji o wielkości planowanych wydatków. Zresztą i tak większość wydatków sprzętowych Sił Zbrojnych RP wstrzymana jest do 2015 roku, tj. zakończenia spłacania zakupu samolotów wielozadaniowych F-16.
<strong>Wydali wyrok</strong>
W związku z powyższym należy jednoznacznie stwierdzić, że Ministerstwo Obrony Narodowej już kilka lat temu wydało „wyrok” na upadającą Stocznię Marynarki Wojennej, nie obejmując jej programem restrukturyzacji całego przemysłu zbrojeniowego, oczekując na jej samodzielną odbudowę i pozbawiając ją szans, na otrzymanie realnych zleceń programu modernizacji Sił Zbrojnych. Potwierdzeniem braku jakiegokolwiek już nie tyle wsparcia, ale wręcz zainteresowania rządzących przyszłością Stoczni i całej Marynarki Wojennej jest fakt, że na dwóch największych i zarazem pierwszych od bardzo wielu lat konferencjach poświęconych flocie, nie pojawił się nikt z przedstawicieli Ministerstwa Obrony Narodowej, czy Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. To chyba pierwszy taki przypadek w dziejach świata, w którym resort obrony państwa sam demontuje jego potencjał obronny.
<em>Pierwotnie artykuł ukazał się w "Gazecie Finansowej", nr 42/2011.</em>